Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi
ul. Wolności 345a, 41-800 Zabrze

Aktualności

"Niezwykle zwykły człowiek" - konkurs na wspomnienie o Profesorze rozstrzygnięty

Dziennik Zachodni ogłosił konkurs na najciekawszą anegdotę, opowieść, wspomnienie o prof. Zbigniewie Relidze. Prace nadesłane do redakcji wzbudziły wiele emocji. Trzy wydały się szczególnie interesujące i zasłużyły na  wyróżnienie.

Wybór laureatów nie był łatwy, bo wszyscy uczestnicy konkursu podeszli do zadania z ogromnym sercem. W gronie tych, którzy poruszyli nas najbardziej, znaleźli się: Judyta Solorz z Bytomia oraz Dieter Kruczek i Marzena Pikulińska  - oboje z Zabrza. Laureaci otrzymają zaproszenia na 20. jubileuszowy koncert "Serce za serce" Fundacji, który odbędzie się już 19 listopada w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu, z udziałem artystów operowych: Katarzyny Trylnik, Małgorzaty Walewskiej, Arnolda Rutkowskiego i Artura Rucińskiego, Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Zabrzańskiej oraz chóru Resonans con tutti.  Jedna z wyróżnionych - Pani Judyta Solorz otrzyma dodatkowo nagrodę dyrektora naszej Fundacji. O szczegółach wręczania nagród laureaci zostaną poinformowani odrębną drogą.

Nagrodzone prace  (przynajmniej we fragmentach) opublikowane zostaną w kolejnych numerach Dziennika Zachodniego.

Konkurs wzbudził spore zainteresowanie. Pisali pacjenci, współpracownicy Profesora (nawet nasz "człowiek" - dr Zbigniew Nawrat). Napłynął też list m.in. ze Szkoły Podstawowej w Miedniewicach, której prof. Z. Religa jest patronem, wzruszające wspomnienia dyrektor szkoły - Bogumiły Kamińskiej  oraz... wiersze napisane przez uczniów.

Doceniamy wysiłek i zapał wszystkich uczestników konkursu. Wszystkim serdecznie dziękujemy, a laureatom gratulujemy!!!

Poniżej praca laureatki konkursu, pani Judyty Solorz zatytułowana                           "Niezwykle zwykły człowiek":

"(…) Jestem pielęgniarką i od 26 lat pracuję w Oddziale Kardiochirurgii w Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Miałam szczęście i zaszczyt współpracować z Profesorem Religą przez wszystkie lata Jego pobytu w Zabrzu. Przez te 16 lat pan Profesor Religa dawał nam każdego dnia dowód na to, że jest człowiekiem niezwykłym. Na tę niezwykłość Profesora składała się nie tylko Jego wielka wiedza, mistrzowskie posługiwanie się skalpelem i niezwykła intuicja, ale również  Jego niezwykłe zachowanie się wobec pacjentów i całego personelu. Ten wielki, wybitny człowiek nigdy nie chodził po korytarzu z zadartym nosem, czekając na nasze ukłony. Przechodził raczej pochylony i to właśnie Profesor zdążył nas zawsze pierwszy przywitać, niezależnie czy to była pani doktor, pacjent, salowa, pielęgniarka czy elektryk. Nie wiem jak to robił, ale wierzcie mi zawsze nas zdążył uprzedzić. Oczywiście pozdrawiał nas tyle razy w czasie dnia, ile razy nas spotkał.

Profesor bardzo szanował i doceniał pacjentów i swój zespół. Zawsze podkreślał, że bez nas niczego by nie dokonał i przy każdej okazji dziękował nam za naszą pracę. Myślę, że te ukłony Profesora były właśnie prawdziwym przykładem na to, jacy byliśmy dla Niego wszyscy ważni.

Pan Profesor jak wiecie uwielbiał pić kawę. Chyba zapamiętam do końca życia tę pierwszą kawę o jaką mnie poprosił. Był wrzesień 1985 r. - moje pierwsze dyżury (…). Docent Religa wychodząc ze swojego gabinetu wstąpił do naszej dyżurki pielęgniarskiej i grzecznie poprosił o zaparzenie kawy. Widząc, że jestem nowym pracownikiem, przywitał się ze mną, podając rękę i przedstawiając się, co było dla mnie wielkim zaszczytem. I znowu był to przykład Jego niezwykłości. Wracając jednak do kawy. W roku 1985 obecność kawy była raczej rarytasem. Zaczęłam więc gorączkowo szukać jakiś ziarenek, które trzeba było jeszcze przed zaparzeniem zmielić w ręcznym młynku. Wsypałam trochę zmielonej kawy do komunistycznej przeźroczystej szklanki i zalałam wrzątkiem. W tym momencie do dyżurki weszła moja starsza koleżanka, która zapytała: „Dla kogo ta kawa?”- „dla Docenta”- odpowiedziałam. Uśmiechnęła się tylko i powiedziała: „Patrz teraz jak powinna wyglądać kawa dla Docenta”- po czym wsypała kawy do 1/3 wysokości szklanki i zalała wodą, a moją lurkę odstawiła na bok. Od tej pory wiedziałam, że Docent Religa pije kawę, w której łyżeczka stoi.

Zdarzało się też często, że w przerwie między operacjami, Profesor wpadał do naszej dyżurki żeby pogadać, zapalić, no i oczywiście wypić kawusię, gdy mu czas na to pozwalał. Nie przeszkadzało mu, że nie było czym wsypać cukru do szklanki, bo nie było ani jednej łyżeczki. Zamieszał wtedy aluminiowym widelcem, któremu jeszcze na dodatek brakowało dwóch zębów. Potrafił się z tego śmiać, a gdy w Jego gabinecie był jakiś nadmiar sztućców wtedy nam je podrzucał.

Odkąd sięgam pamięcią, w naszym oddziale panowała taka fajna rodzinna atmosfera, atmosfera równości i wzajemnego szacunku. Nie było miejsca na wyniosłości i wymądrzania się.

Z dawnych czasów mile wspominam także 50-te urodziny Pana Profesora. Obchodziliśmy je wówczas w świetlicy Oddziału Kardiochirurgii. Jest to niewielka sala, około 40m2, w której w dniu urodzin gromadził się cały personel Bloku Operacyjnego, Oddziału Pooperacyjnego i Kardiochirurgii. Wymienialiśmy się oczywiście, bo wszyscy nie zmieścilibyśmy się w jednym czasie. Było bardzo ciasno, na stołach trochę ciasta, kawa i nic więcej. Ale za to atmosfera była jak zwykle gorąca. Najważniejszym punktem tej uroczystości  było wniesienie prezentu dla Jubilata. Profesor marzył zawsze o bujanym fotelu. W tamtych czasach, zdobycie takiego mebla, graniczyło z cudem. Dla Naszego Profesora, uruchomiliśmy jednak nasze wszystkie znajomości i udało się! Po odśpiewaniu sto lat, w drzwiach świetlicy ukazał się doktor Mirosław Drzazga i doktor Jacek Kaperczak, którzy triumfalnie wnieśli nasz prezent. Profesor tak się ucieszył, że aż łza mu się w oku zakręciła. Oczywiście podziękowań i uścisków nie było końca.

Takich cudownych chwil przeżyliśmy z Panem Profesorem bardzo wiele, długo można by było jeszcze wspominać. Jestem dumna, że mogłam brać udział w tych wszystkich wydarzeniach. Ten wielki, niepowtarzalny człowiek, nauczył nas wszystkich, że można być światowej sławy postacią i jednocześnie można zawsze zauważyć drugiego człowieka i ukłonić mu się pierwszy, albo pomieszać kawę połamanym widelcem. Zupełnie normalne zachowanie w codziennym życiu w niczym nie ujmuje wielkiej sławie. Myślę, że te wartości przekazane nam przez Naszego Profesora, głęboko zakorzeniły się w nas i w naszym oddziale. Często chorzy mówią nam, że u nas to tak jak w serialowym szpitalu w Leśnej Górze, jest profesjonalna opieka, dużo ciepła i z wszystkimi można pogadać. Czasami ma się wrażenie, że Profesor Religa przechadza się korytarzami naszego ośrodka i śpiewając sobie cichutko swoją ulubioną piosenkę „Glorii Glorii Alleluja”, nad wszystkim nadal czuwa.

Dziękuję Ci Profesorze, że podarowałeś nam tyle pięknych wartości i wspomnień".

Judyta Solorz

Sponsorzy Fundacji

<
>
zobacz wszystkich sponsorów